Uczę zdalnie. Tuż przed ostatnimi ubiegłorocznymi zajęciami napisałem studentom, że w obliczu tak ogromnej tragedii, śmierci tylu ludzi, tak ciężko jest mi prowadzić zajęcia, mówić i myśleć o czymkolwiek innym niż ta straszna hekatomba. Jakaś studentka bezrozumna – nomina sunt odiosa – naskrobała, że to pewnie dlatego, że zmarł ktoś w moim otoczeniu. Ręce opadają. Ludzie naprawdę nie rozumieją tego, że można przeżywać cierpienie tych, których w ogóle się nie zna. Że to empatia, to właśnie wrażliwość.
W nie tak dawny dzień ubiegłorocznej Wigilii obwieszczono o śmierci w ciągu minionej doby co najmniej 596 ofiar epidemii (5 dni później zakomunikowano o zgonie jednego dnia na Covid 794 osób). Niestety, nawet tak przerażająca informacja nie zatrzymała tysięcy, a może i milionów rodaków w domach, nie zmieniła ich świątecznych planów, nie spowodowała, że zrezygnowali a to z wczesnej kolacji u ciotki Klotki, a to z nieco późniejszej u dziadka Tadka, czy całkiem już nocnego biesiadowania u kuzyna Marcina. Po co, pytam? Po to, by Klotkę, Tadka i/lub Marcina pozarażać własnymi wirusami, przenieść ich wirusy na siebie czy pozamieniać miejsca zamieszkania wirusów Klotkowych, Tadkowych, Marcinowych? Czemu służy bezrozumny amok wyjeżdżania w Polskę i w świat w dniach rekordów spowodowanych Covidem zgonów? Czy naprawdę nie można siąść we własnym domu i spędzić ten dzień samotnie lub z domownikami? Wszystkim tym, którzy wiedzeni nieznanym mi instynktem stadnego świętowania, bratania się, tulenia i ślinienia, ruszają z domu, przenosząc wirusy, wymieniając je, sprowadzając importowane z innych domostw, popełniając największy w czas epidemii błąd polegający na ułatwianiu transmisji drobnoustrojów, zarzucam egoizm, zarzucam tępotę, zarzucam ciasnotę umysłową, czyli dokładnie to samo, co osobnikom uchylającym się od szczepień. Ludzie, siedźcie w domu! Nie dajcie się zwieść reżimowej propagandzie, która walkę z zarazą sprowadza wyłącznie do wakcynacji (zarazem do nich zniechęcając), minimalizując znaczenie unikania skupisk i spotkań z innymi ludźmi. Przecież zaszczepieni też się tam zarażają, a chodzi o bezwzględne przerwanie transmisji koronawirusa. Bezwzględne! Dlaczego ludzie są tak durni, że momentalnie dostosowują się do każdego luzowania obostrzeń, zamiast w geście samoobrony i nienawiści do reżimu zadbać własnymi siłami o bezcenne zdrowie i jedno jedyne życie, jakie każdemu człowiekowi przychodzi spędzić? Innego nie ma, nie będzie. Nie będzie.
Szczególnie cyniczne, wstrętne, a przede wszystkim zbrodnicze jest to, że dyktatura klerofaszystów nie wprowadza żadnych nowych restrykcji. Niedobrze robi mi się, gdy widzę zapędzanych do „szkół” bezbronnych uczniów, którym tępak i pustak Czarnek utrudnia szczepienia i każe wbijać do głów całkowitą głupotę. Rodzice, brońcie dzieci przed tą szczujnią, która siedliskiem jest wirusa i źródłem kłamstw bezczelnie serwowanych w ramach zaserwowanego przez państwo nauczania! Na biologii, wedle której świat stworzył w tydzień jakiś bóg z brodą, a to spryciarz. Na historii, którą wymyślają najemnicy z IPN, gotowi sfabrykować najohydniejszą bzdurę. Na języku polskim, który z listy lektur wyrzucił arcydzieła mistrzów, a wpisał na nią grafomańskie wypociny cwaniaczków. Na religii, dla której miejsca w szkole nie było, nie ma i nie będzie. Na muzyce czy plastyce, których resztki funkcjonują li tylko jako kiczowate hołdy dla boskich matek, Wojtyły i im podobnych, nad czym niejaki Gliński skrzętnie czuwa, osobnik o inteligencji porównywalnej z Czarnkiem, Suskim i Sasinem – cud miód ryba kit! Zwłaszcza kit. Czarnek bezczelnie łże mówiąc, że nauka stacjonarna potrzebna jest jak tlen. Po pierwsze, takim bełkotem sprzyja gromadzeniu i zakażaniu się uczniów; po drugie, nauka w tym co ten typ nazywa „szkołą”, czy to zdalna czy stacjonarna, jest szkodliwa dla intelektualnego i emocjonalnego rozwoju dzieci! Szkodliwa!
Idiotyzmem jest dla mnie wyprawianie się we wspomnianą Wigilię na mszę zwaną pasterką. Kościół Katolicki, odgrywający od ponad tysiąca lat szczególnie destrukcyjną, niszczycielską rolę w życiu Polski i Polaków, winien jest temu, że nie zamknął bram świątyń przed szczuplejącymi z roku na rok grupami wiernych, że ułatwił im wzajemne zakażenia poprzez upychanie w ławkach i obok, brak kontroli nad liczbą uczestników, wpychanie bezpośrednio do ust opłatka zwanego komunią przez nieroba, który gmerał już w tym celu w otworach gębowych innych osób, a jeśli to pedofil, co całkiem prawdopodobne, to i w dziecięcych majtkach. Kościelne nieproporcjonalnie przy malejącej liczbie wyznawców pojemne wnętrza są źródłem nie tylko zatrutego, fałszywego, złego słowa, kłamliwego – żadnej tam dobrej nowiny – ale i śmiercionośnej infekcji, stanowiącej rezultat lekceważenia epidemii przez niedouczony kler, żywiący bezsensowne przekonanie choćby o tym, że ich bóg tkwiący rzekomo we wspomnianym opłatku nie pozwoli na to, by na tym skrawku ciasta zmieścił się i wirus. Jakieś ograniczone jełopy piszą, że osobnik w sukience rozdający hostie nie może mieć maski i nie może rąk dezynfekować spirytusem (lepiej żeby wypił?), bo to Chrystusa boli, gdyż w opłatku ma być nie woda i mąka lecz kawałek mięśnia sercowego tego gościa. Śmiać się czy płakać? Ile ofiar epidemii zmarło dlatego, że zakażenia doznało w kościołach? Po co tam chodzili? Dlaczego te siedliska zła są otwarte? Jak to możliwe, że bezkarne pozostają kościelne urzędasy, takie jak niejacy Koczwara, Galus, Kneblewski czy Dzięga arcybiskup i profesor zarazem (kto mu dał ten tytuł?), który bredzi twierdząc, że używanie wody święconej jest bezpieczne (a przecież to przekaziciel wirusa!), i bezczelnie zapraszając do miejsc kultu – a niech się zarażą – jak największą liczbę wiernych? Ohyda.
Jak Wrocław, Łódź czy Trójmiasto ogromnie bliska jest mi Ziemia Tarnowska, a smutny ten esej piszę we współstanowiących ją Ropczycach, mieście – bohaterze antysanacyjnego, antyfaszystowskiego powstania w 1933 r. Czytam teraz Putramenta, Gisgesa, przepiękne listy tow. Juliana Marchlewskiego do żony i córki, a pochłonąłem książkę Krystyny i Władysława Tabaszów o położonych na Ziemi Ropczyckiej cmentarzach i cmentarzyskach. Pomijając zbędne klerykalne symplifikacje, dyrdymały o chrześcijańskich treściach cmentarnictwa, szczególną uwagę zwróciłem na odniesienia do pochówków ofiar głównie XIX-wiecznych epidemii. Bogatszy o wiedzę płynącą z lektury tej książki pytam katolickofaszystowskich spasionych, zadowolonych z siebie decydentów o to, dlaczego dla ofiar Covidu nie tworzy się odrębnych cmentarzy epidemicznych, jak najdalszych od ludzkich siedzib. Pytam was, wszystkowiedzący wesołkowie, o to, dlaczego nie wprowadziliście obowiązku nie tylko szczepień dla całej populacji, ale i spalania zwłok wszystkich zmarłych na Covid. Pytam was, zanim zapyta o to was jako oskarżonych, przyszły sąd narodowy: dlaczego dopuściliście sytuację, w której otumanieni dewocją i głupotą członkowie rodzin tych ofiar ukrywają, że zmarły one na epidemię, przez co eksponują zwłoki i ubierają je (miast pochować nago w worku), a w konsekwencji prowadzą do śmiertelnego epidemicznego zagrożenia. Pytam was, szydzących z ludzkiego zdrowia i życia, dlaczego nie pozamykaliście kościołów po to, by zamienić je na izolatoria. Po co łażą na mszę bezmyślni ludzie? Po śmierć! Najwyższy już czas na odbywanie kwarantanny nie w miejscu zamieszkania (bo to często parodia), lecz w izolatoriach, choćby właśnie w dotychczasowych kościelnych murach, przeznaczonych na społecznie użyteczny cel.
Reżim zamknął dyskoteki i kluby taneczne, ale nie dotyczyło to nocy sylwestrowej, Jak nazwać takie curiosum i to jeszcze unikając słów niecenzuralnych, „Brzasku” niegodnych? Jest to głupota? Jest. Jest to zła wola? Jest. Jest to podłość? Jest. To akt głupoty, złej woli i podłości w jednym. Gdyby literalnie odczytywać ukaz klerofaszystowskiej rządzącej kliki, należy uznać, że wirus Covid ma w Sylwestra wolne i odpoczywa, lub przyjąć wariant B: ma wolne lecz się bawi, w każdym razie nie zaraża. Idiotyzm godzien zarówno pisowskich decydentów, autorów tak kretyńskiej dyrektywy, jak i ich wiernych wyborców, którzy w zgodzie z bzdurnym rozporządzeniem bezmyślnie podrygiwali na sylwestrowych potupajkach. I co, w maseczkach tańczyli, z dwumetrowym dystansem? Nie wtulali się w siebie, gdy zionąc wódą bełkotali o północy życzenia „Szczęśliwego” Nowego Roku, równie durne, co aktualne tydzień wcześniej, obrażające moją i innych wrażliwość słowa „Wesołych” Świąt? Pytam was, wlokących się do kościołów, głosujących na PiS, Konfederację czy inne Kukizy, co świętowaliście 24-26 i 31 grudnia ub.r. oraz 1 stycznia br. Co świętowaliście? Śmierć niewinnych ofiar epidemii, konanie pod respiratorami, rozpacz rodzin tych, którzy przegrali walkę! Na czym tańczysz, motłochu? Na parkiecie? Nie, na grobach tańczysz! Jaką wy prezentujecie moralność, podli? Żadną, taką jak totalitarna władza. Czym jesteście? Niczym! Niczym! Niczym! Tym, czym stacje telewizyjne i gospodarze miast, które pourządzały sobie masowe sylwestrowe szaleństwa na rynkach, placach czy stadionach, co znakomicie sprzyja rozprzestrzenianiu śmiercionośnego wirusa. Ile osób tam się zakaziło? Ile już w następstwie tych zakażeń zmarło i ile umrze? Ile? Ile? Ile? Epidemia koronawirusa jest największą tragedią świata, Europy i Polski po II wojnie światowej. Kto w czasie wojny biegał na tańce do rana? Kto upijał się na ulicach? Kto Sylwestry pod gołym niebem urządzał? Jak nisko upadliście, Polacy XXI w.? A jak trzeba być cynicznym i podłym, by jako ten sam „dziennikarz” obwieszczać, ile osób zmarło kolejnego dnia i zapowiadać ogłupiające, fikające Sylwestry dla motłochu? Odpalanie fajerwerków, laserów i szampanów w tym samym czasie, gdy cierpią i umierają ludzie (sylwestrowej doby zmarło na Covid 505 osób), budzi moje najgłębsze obrzydzenie, jest ohydne i wstrętne jak klerofaszystowscy łajdacy. Równie obmierzłe jak obłudni, zakłamani wyborcy PiS, Konfederacji i Kukizów, których pytam, czy gotowi byli(by) przyjąć niechrześcijańskiego uchodźcę przy wigilijnym stole, na przygotowanym wszak miejscu dla zbłąkanego wędrowca. To są prześladowani przez klerykalizm i faszyzm zbłąkani wędrowcy XXI w.!
To jest planowe, metodyczne ludobójstwo, połączenie głupoty i podłości właściwych szubrawcom z PiS i Konfederacji. Nie mam wątpliwości co do tego, że wspierani przez pseudoopozycję i dyszący żądzą zysku faszyści dokonują codziennego morderstwa polskiego społeczeństwa. Nie wątpię i w to, że zależy im szczególnie na tym, by umierali „stypendyści” ZUS i KRUS, emeryci, renciści, osoby utrzymujące się z zasiłków i innych świadczeń, przewlekle chorzy, pacjenci na kosztownych programach lekowych i cierpiący na choroby rzadkie. Epidemia jest dla łotrów znakomitą sposobnością ku temu, by ratować okradzioną przez nich państwową kasę, rozpaczliwie ratując ją przed wydatkami na utrzymanie osób starych i chorych. „Wspierajcie PiS czynem, umierajcie przed terminem”, tak? To jest wasza prorodzinna polityka, mordercy? Wasza polityka prorodzinna to nepotyzm, to wspieranie tylko wybranych rodzin, którym niczego nie brakuje i brakować nie będzie. Nawet, gdy ci zbrodniarze trafią do więzień, gdzie nadal będą ich utrzymywać podatnicy.
Szczególnie wstrętne i podłe jest to, w jaki sposób reżim okazuje nienawiść i pogardę wobec koczujących, marznących i umierających na polskiej granicy uchodźców, wobec Białorusi i Białorusinów, Rosji i Rosjan, Związku Radzieckiego i ludzi radzieckich. To, co ta przestępcza klika wyprawia z potrzebującymi pomocy, wsparcia, wody, gorącej zupy migrantami uciekającymi z konieczności z rodzinnych stron jest bestialstwem – oto jak pieczołowicie wzorują się polscy faszyści na faszystach niemieckich, ukraińskich i litewskich oraz ich słusznie wyklętych emisariuszy i sojuszników w Polsce z jakichś tam NSZ-ów czy WiN-ów. Pisowcy, konfederaci, Kukiz’15, siebie wzajem godni i sobie podobni w kultywowaniu faszystowskiej ciemnoty i klerykalnego ciemnogrodu, eskalują każdy przejaw różnicy zdań z Białorusią i Rosją, doszukując się w nim szans na graniczną wymianę strzałów i wywołaną nim wojnę. Prowokują braci Słowian, obrażając ich, kalając najświętszą pamięć czerwonoarmistów, których w wyzwalaniu Polski poległo nie mniej niż 600 tysięcy. Dyskryminują, prześladują szer. Emila Czeczko, z którego zrobili już dezertera, zdrajcę, sprzedawczyka i sprawcę domowej przemocy, w czym sekundują reżimowym media mieniące się być opozycyjnymi, a nikt z tych prokuratorów-amatorów nie zająknie się ani słowem nad tym, dlaczego żołnierz przekroczył granicę, jakich wokół siebie zbrodni nie mógł już wytrzymać, a i tego, że bratnie państwo, do którego się udał, nie jest państwem wrogów Polski lecz jej przyjaciół – w odróżnieniu od Ukrainy, Litwy, Niemiec, USA czy Węgier.
To, jak reżim odnosi się do Rosji, Białorusi, do ZSRR, do uchodźców – to plugastwo. Jest mi wstyd za wspomniane już media, które uważają się za opozycyjne, a które – jak TVN czy Tok FM – jawnie wspierają klerofaszystowski reżim, opowiadając się przeciw Polsce Ludowej, Rosji i Białorusi, za tymi tam słusznie wyklętymi bandytami, za Ukrainą, Niemcami, Litwą i burżuazyjnym modelem życia narzuconym przez imperialistów. Także dlatego nie podpisałem apelu w obronie jakoby krzywdzonego TVN, jego adresata nie uważam bowiem za głowę mojego państwa (to śmieszne weto Dudy to przecież zwykła ustawka, czy ktoś przy zdrowych zmysłach sądzi inaczej?), a spór dyktatury z TVN uważam za konfrontację burżujów z burżujami, obie bowiem strony pozornej tej konfrontacji nienawidzą proletariatu i takich jak ja proletariuszy, nienawidzą komunistów i marksistów równie mocno. Nie mam wątpliwości co do tego, że zwykłymi ludźmi, mną, Wami, Towarzysze, równie mocno gardzą też Braun, PO i niejakiego Hołowni ekipa i pseudolewica, która z lewicą nie ma nic wspólnego, i jeszcze ten śmieszny Kukiz, karykatura samego siebie i swojego „programu”.
Podwyżki cen gazu, prądu i właściwie już wszystkiego to zarazem wyraz bandyckiego rozzuchwalenia tych tam u władzy („co nam możecie zrobić?”), przejaw ich pogardliwego, lekceważącego, nienawistnego stosunku do zwykłego jak ja człowieka, wreszcie wrzucony naprędce temat zastępczy, który ma w nas, zwykłych ludziach wzbudzić niepokój i rozpętać dyskusje na jakikolwiek inny niż epidemia temat. Stara metoda klerofaszystowskich satrapów: zarządzanie przez konflikt. I choć ta drożyzna martwi, wścieka i frustruje, bo przecież byt określa świadomość, choć te galopujące ceny wygonią niejedną osobę na żebry, a inną skłonią do samobójstwa, nie można pozwolić, by choć na chwilę cenowa gonitwa przesłoniła przeżywanie epidemicznej tragedii ofiar i ich bliskich. Skoro uczepieni koryta katoliccy kacykowie tak mnie nienawidzą i tak mną gardzą, oświadczam im, że nienawidzę ich i gardzę nimi po stokroć bardziej. I skoro okazują mi, że jestem dla nich nikim, ja okazuję im to w każdej sekundzie: nikim jesteście dla mnie, łotry! Mój tylekroć cytowany, przytaczany Machejek odnosił się w swojej mądrej publicystyce do „ludzi krzywdzonych czyimś dobrobytem”. Nas, proletariuszy, krzywdzi wasz dobrobyt, faszyści, wasz, burżuje, ludzie „podłego bogactwa”, jak po mistrzowsku ujął to Igor Newerly w Pamiątce z Celulozy.
Odrażające są telewizyjne i plenerowe Sylwestry, obrzydliwe dekretowane odgórnie hucpy propagandowe typu „murem za polskim mundurem”. Wstydzę się za noszących polski mundur, za brukających cześć należną polskim symbolom, mundur ten kojarzy się dziś bowiem z przemocą, z nienawiścią okazywaną rodakom i migrantom, z wysługiwaniem się antyludzkiemu, antydemokratycznemu reżimowi. To pis owcy, konfederaci i Kukiz’15 wymuszają na terroryzowanych, prześladowanych, upodlonych ludziach pseudopatriotyzm. Pseudo, gdyż patriotyzm prawdziwy, światły i dojrzały polega nie na wymachiwaniu szabelką, opłakiwaniu szlacheckich cuchnących dworków czy wyśpiewywaniu dewotom właściwych jakichś Bogurodzic, lecz na przyjaźni wobec wszystkich narodów, na szacunku okazywanym innym ludziom, powietrzu, zwierzętom i roślinom, na skromności, na nieokradaniu innych, na oddawaniu tego co znalezione, na rozsądnym oszczędzaniu, na dbałości o własne zdrowie, na szczepieniu, na noszeniu maseczek, na unikaniu kontaktów międzyludzkich sprzyjających transmisji wirusa, na codziennej, uczciwej pracy. Nie, nie dla wrogiego państwa, lecz dla społeczeństwa i dla siebie. Precz z łajdactwem, które stanowi zamierzchłe, magnackie, szlacheckie, plugawe, szowinistyczne pojmowanie patriotyzmu!
Parafrazując słowa zapisane w 1979 r. przez mądrego tow. Machejka, żal przyjdzie mi wyrazić z faktu, że życia ludzisk podłych, egoistycznych, przenoszących wirus przez podły charakter czy niechlujstwo, gardzących szczepieniami nie można oddać tym niezastąpionym, tym, którzy dawali z siebie wszystko, którzy nie doczekali się wakcynacji. Nic już nie da się odrobić, za nic przeprosić, ale jak zmusić te zera do zaszczepienia się? Od czego policja, sanepid, służby wszelakie? Czy tylko od ochrony totalitarnej władzy przed gniewem ludu? Ci odszczepieńcy, co od szczepień stronią, mamroczą, plotą, że to ich wolność, że prawa człowieka, że oni decydują o własnym życiu i takie tam bezbrzeżne głupoty. Te ograniczone typy nie są w stanie ogarnąć mało używanymi rozumkami tego, że najwyższym prawem człowieka jest dobro społeczne, że człowiek jako wyizolowana, nieszczepiona jednostka jest niczym, zerem właśnie, a całą wartość zyskuje stając się istotą społeczną, współodczuwającą z innymi, współpracującą, współcieszącą się i współcierpiącą. Współzaszczepioną bezwzględnie też. Ważne jest i to, że społeczeństwo w państwie socjalistycznym jest podmiotem, w służbie i dla dobra którego państwo to funkcjonuje, podczas gdy interesy społeczeństwa i klerofaszystowskiego totalitarnego państwa takiego jak to dziś nad Wisłą są kompletnie rozbieżne, przeciwstawne. Człowiek świadom bycia we współczesnej Polsce istotą społeczną jest wrogiem reżimu. Człowiek światły i wrażliwy jest dziś w nieustannej żałobie – innej od tych urzędowych, które władcy lubią wprowadzać z byle powodu. To nasza żałoba, nie wasza, faszyści. Przekroczenie liczby 100 tysięcy śmiertelnych ofiar epidemii w Polsce i szczególnie wysoki w tym kraju – w porównaniu z innymi – współczynnik śmiertelności w odniesieniu do liczby zakażeń są powodem do hańby, bo to wyłączna wina odrażającej władzy i wpatrzonych w nią wyborców – stroniących od szczepień i łaknących międzyludzkich spotkań, które stanowią groźbę zakażenia, groźbę śmierci. Mówić o szczepieniach obowiązkowych to minimum minimorum. Czas na szczepienia przymusowe. Także dla mojego nieszczepionego przez własną złośliwość ojca, z którym jedyny syn zerwał wszelkie kontakty i nie chce go znać. Nie chcę go znać.
Cytowany już Machejek takie m.in. słowa skreślił w 1969 r. na wieść o odejściu tow. Stanisława Spyta: „jak tylu innych towarzyszy, za szybko biegł… przeciw złu. Moglibyśmy żyć spokojniej, iść stępa, ewentualnie posuwać się truchcikiem? Moglibyśmy. Ale wtedy nie wytworzyłaby się awangarda walki z krzywdami, bezeceństwami – o dobro, postęp i socjalizm”. Jak zatytułowano film o moim Mistrzu tow. Jerzym Młynarczyku, Biegnę dalej. Biegnę dalej, Towarzysze. Sił coraz mniej, póki jednak ich starczy, biegnę. O socjalizm, przeciw reżimowi, przeciw bandytyzmowi, przeciw złu. Aż do śmierci, coraz bliższej. Komuna śmiercią gardzi!
Maciej Kijowski