Drukuj


Dziś (7 stycznia 2021 r) przeglądając internetowe teksty dotyczące lewicy, a w tym witrynę Fundacji "Naprzód", dowiedziałem się, że przed czterema laty opublikowano tam starannie opracowany przez Czesława Kuleszę, Katarzynę Piotrowską i Gavina Rae raport zatytułowany "Absencja wyborcza elektoratu lewicy. dlaczego?".Jest to jedyna znana mi poważnie podjęta próba zbadania przyczyn bardzo złego stanu polskiej lewicy i zaproponowania na tej podstawie sposobów naprawy. Waga tego opracowania jest więc ogromna, gdyż wszystko wskazuje na to, że inne tego rodzaju teksty (m.in. moje) zostały tak skutecznie przemilczane, że praktycznie nie istnieją.


Ta ostatnia uwaga nasuwa refleksje prowadzące do wniosku, że omawiany raport pomija czynniki, które mogły i mogą mieć istotny wpływ na stan naszego ugrupowania. Chodzi o to, że praca nie tylko została zignorowana przez wszystkie media lewicy, lecz nawet sama macierzysta fundacja ukryła ją na trudno dostępnej stronie (stąd moja spóźniona wiedza), a nigdzie nie widać śladu, by osoby zaangażowane w przygotowanie i opublikowanie pracy próbowały upowszechnić sprawę, śladu zaniepokojenia o los swojego działania. Wskazuje to na typowe postępowanie rutynowe urzędnika, który otrzymał zadanie, wykonał je starannie, oddał komu trzeba i ... nic więcej go nie obchodzi. A gdy przejrzeć całą publicystykę lewicową, uderza powszechność takiego właśnie traktowanie swego - posłannictwa? zobowiązania wobec idei? odpowiedzialności za ruch lewicowy? nie, okazuje się, że trzeba napisać - dążenia do zaistnienia jako licząca się osoba w przyszłym podziale korzyści wynikających ze spodziewanego sukcesu wyborczego. Ani redakcji publikującej tekst, ani autora nic nie obchodzi, jak
czytelnicy odbierają przedstawione myśli. Widoczne jest, że nasi prominentni "lewicowcy", owszem, liczą na to, że ich działanie przyczyni się do polepszenia szans całego ugrupowania, lecz każdy z nich ma w pierwszej kolejności za cel autopromocję.

Nie są to jedyne uwagi związane z raportem, jednak przy widocznym istniejącym braku zaangażowania "lewicowców" mających dostęp do publikacji, omawianie tych wniosków i propozycji nic nie zmieni. Pozostaje jedynie po raz kolejny apelować o powszechną, nieocenzurowaną dyskusję o stanie lewicy w Polsce, a "raport" powinien być tej dyskusji podstawą.

                                                                                                                    Stach Głąbiński